Historia firmy

Moja działalność w zakresie transportu koni rozpoczęła się zupełnie przypadkiem. Jak miałem 11 lat, mój tata zawiózł mnie do szkółki jeździeckiej. Jak się okazało po kilku tygodniach, konie stały się całym moim życiem. Po pół roku nauki jazdy wyjazd na obóz jeździecki, a po kilku kolejnych tygodniach własny koń! Tak zaczęła się moja poważniejsza przygoda z jeździectwem. Zaczęliśmy jeździć na zawody. W międzyczasie rodzice kupili mi drugiego konia. Początkowo w sporcie ponosiłem same klęski, jednak z czasem zaczęło się to zmieniać. Wygrana na Mistrzostwach Okręgu w kategorii juniorów młodszych, następnie udział w finale ogólnopolskiej olimpiady młodzieży i inne drobne sukcesy w konkursach skoków przez przeszkody.

Jak miałem 17 lat, udało mi się zrobić prawo jazdy kategorii B, następnie E. To też był czas, kiedy mój tata miał bardzo dużo pracy i nie mógł wozić mnie na zawody. Chcąc jeździć musiałem sam przetransportować swoje rumaki na miejsce zawodów…

To właśnie był koniec mojego sportu, ale za to początek mojej obecnej firmy. W związku z nasilającą się ilością zapytań moich znajomych, czy mógłbym podwieźć ich konia to na zawody, to do nowej stajni, to na wakacje…, postanowiłem ogłosić się jako transport koni.

Transportem koni zajmuję się nie przerwanie od 2003 roku. W międzyczasie, w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na tego rodzaju usługi, postanowiłem zaryzykować i w 2006 roku oficjalnie otworzyłem działalność, co pozwoliło mi na uzyskanie leasingu na nowy samochód VW T5 oraz nową przyczepę Boeckamnn DUO GPR. Po kilku tygodniach od zakupu zainteresowanie moimi usługami zdecydowanie wzrosło. Jeździłem, jeździłem, jeździłem… Przejechałem razem z końmi, tylko tym samochodem, w ciągu 4 lat 550 tys. km. Po czterech latach eksploatacji Volkswagena i zakończeniu umowy leasingowej stwierdziłem, że czas na nowy samochód. Początkowo myślałem o kolejnej T5-tce. Niestety nie było mnie na nią stać, a do kolejnego leasingu podchodziłem bardzo sceptycznie. Był to czas, w którym poznałem wielkiego, dla mnie, człowieka. To On powiedział mi jedną ważną rzecz – „ kto stoi w miejscu, ten się cofa, a firmę rozwijać można przede wszystkim przez inwestowanie”. Słysząc te słowa, a na ich poparcie, widząc jakie sukcesy odniósł ten człowiek w swoim życiu, postanowiłem wziąć w leasing kolejny samochód. Jednak tym razem koniowóz na dwa konie i przyczepę Williamsa. Na dzień dzisiejszy samochodem tym przejechałem już ponad 500 tys. km w niespełna trzy lata, przewożąc setki koni w najodleglejsze zakątki Europy. Idąc za radą wspomnianej osoby, której zawsze będę wdzięczny za olbrzymie wsparcie, w 2013 roku zrealizowałem plan zakupu drugiego koniowozu oraz zatrudnienia kierowcy, który również całe życie spędził przy koniach. Dzięki temu będę mógł poszerzyć swoją ofertę o transport 8 koni jednocześnie, jak również zaoferować naszym klientom większą dyspozycyjność.

Nasz zespół